czwartek, 28 marca 2013

Studenci na miarę naszych czasów

Jak Bóg i moja silna wola dadzą, mianem studentki cieszyć się będę jeszcze 1,5 roku. Trochę już studentów w swoim życiu widziałam i widzieć będę i cały czas ta społeczność mnie zadziwia.
Fakt, sama do niej należę ale czasem rozglądając się podczas wykładu czy innych zajęć, pukam się w głowę i myślę co ja tu robię, lub co tu robią co niektórzy.
Studiują - odpowiedziałby ktoś. No cóż, ja studiowanie wyobrażałam sobie nieco inaczej. Myślałam, że będę zarzucona książkami, dyskusjami, wspólnymi rozważaniami i milionem wskazówek praktycznych - no toż to nauka zawodu.
Tymczasem bardzo się rozczarowałam. 
Tak jak mówiłam, często rozglądam się na wykładach i uszom i oczom nie wierzę. Braki wiedzy u studentów to chleb powszedni. Może to wina zreformowanego systemu edukacji ale przyszły pedagog chyba nawet na własną rękę powinien nadrabiać choćby podstawowe rzeczy. Dziecko czegoś tam trzeba kiedyś nauczyć przecież.
No i to oburzenie jeśli wykładowca zapyta o coś, spoza tematu zajęć - to wykład, jak śmie w ogóle zadawać pytania i sprawdzać naszą wiedzę.
No i oczywiście nikt nie ma prawa sprawdzać naszego myślenia. Pytania problemowe na egzaminie to zbrodnia, najlepiej wykuć się materiału od deski do deski, napisać test a ewentualne dodatkowe pytania zgłosić do dziekana.
Pamiętam do dziś oburzenie  moich kolegów i koleżanek gdy wykładowczyni kazała przeczytać w ciągu pół roku uwaga aż... 10 książek!  Ilość wprost przerażająca.
Śmiesznie też czasem poobserwować studentów przepisujących maniakalnie  to co jest na wszystkich slajdach prezentacji, mimo usilnych błagań  wykładowcy, żeby posłuchali, żeby zanotowali to co mówi. Gdzie tam, klapki na oczy - to co na ścianie to najważniejsze.
Wstyd mi czasem. Czasem się czuję jak prawdziwy ufoludek z planety rozumienia i logicznego myślenia.
No ale ufoludki takie ja oczywiście pracy znaleźć nie będą mogli. Tu liczą się tylko plecki, znajomości i wejścia.
No cóż, właśnie tacy ludzie będą w przyszłości wychowywali moje i Twoje dzieci.

2 komentarze:

  1. O rety! Ktoś tu moje myśli wyraził :-)
    Studiuję dwa kierunki, w tym pedagogikę właśnie - tylko obecnie jestem na urlopie dziekańskim od... Hmm, powiedziałabym, że od nauki, ale to będzie zdecydowane nadużycie. Dlaczego? Ano dlatego, że prowadzący zajęcia chyba podchwycili lenistwo i brak jakichkolwiek kompetencji ze strony przyszłych pedagogów i odechciało im się stawiać jakiekolwiek wymagania. No i koło się zatacza niestety. Nie uczą się -> nie wymagam; nie wymagają -> nie uczę się. Ech! Mam wciąż nadzieję, ze gdy w październiku wrócę na pedagogikę, to na roku wstecz spotkam ludzi bardziej rozgarniętych i ambitnych, ale rozsądek każe mi te nadzieje porzucić...
    Pozostaje nam pracować dla siebie, dla własnej pasji i rozwoju! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mnie kiedyś szlag trafiał, że dyplom takich jednostek jest równy mojemu. Przez takich ludzi z roku na rok maleje prestiż (jeszcze jakiś jest?) wyższego wykształcenia :/

    OdpowiedzUsuń