sobota, 12 kwietnia 2014

Ostromecko

Uff, jakoś z trudami i oporami dotarliśmy do Ostromecka. Udało się, wróciliśmy, jesteśmy zadowoleni i rozleniwieni sielską atmosferą.
Deszcz nie spadł, za to słoneczko nie raz przygrzało. Mogłabym tam zamieszkać...
Zwłaszcza, że główną atrakcją jest uroczy pałacyk.
Zresztą sami zobaczcie.




Pałac leży w naprawdę malowniczym miejscu. Wokół ogrody, uroczy park. Ławeczki, rzeźby, bajorka i intensywny zapach kwiatów. Można usiąść, wygodnie wyłożyć nogi i ponieść się wyobraźni. Ja marzyłam, że jestem jakąś damą tego miejsca i po śniadaniu spożytym na tarasie mogę wybiec sobie na trawnik w zwiewnej, białej szacie ciesząc się bliskością natury. Potem błąkałabym się w tajemniczym lasku między drzewami i zajmowała się długimi godzinami romantyczną poezją. 


W lasku można spotkać takie mostki. Rzeczka co prawda już wyschnięta, ale można sobie wyobrazić jak było romantycznie przechadzając się i słuchając szumu wody.

Tu według mnie miejsce niezwykłe, a zarazem moje ulubione. Może dlatego, że nie jest odnowione, że dotykając murów naprawdę dotykam historii i chłonę... Rodzinne mauzoleum rodu Alvensleben. Duże, zamknięte wrota prowadzące do podziemi, parę pozostałych płyt nagrobnych, resztki niezwykle pięknej mozaiki. Miejsce piękne, ale przerażające. Ukryte pośród konarów drzew, mocno dotknięte zębem czasu. Nie chciałabym znaleźć się tam po zmroku. :) Przestudiowaliśmy dokładnie to co dostępne w Internecie na temat tego miejsca i nie znaleźliśmy niestety informacji czy spoczywają  tam jeszcze przedstawiciele dawnych właścicieli Ostromecka. Jedyne informacje to takie, że grobowiec został splądrowany, ale to nas niestety nie dziwi...

Urocza droga wśród drzew, która prowadzi do jeziorka. Brakuje mi tylko sukni z gorsetem i parasolki w dłoni. Idzie się rozmarzyć...
A to my w ogrodzie włoskim, w którym można siedzieć, siedzieć i siedzieć. W tle najstarszy z położonych tam pałacyków. 

W zasadzie pojechaliśmy głównie na jarmark wielkanocny, który nas troszkę rozczarował. Mieliśmy ochotę na jakieś regionalne przysmaki, trunki ale pojedliśmy tylko domowego sernika. A miałam chętkę na jakiegoś urokliwego mazurka! Kupiłam za to mydełko, które pachnie niesamowicie, a  wygląda jeszcze lepiej. 
Na koniec żegna was mój Aruś, który niczym panicz  tego pałacu macha do was uroczyście.
Czy mówiłam już, że mogłabym tu zamieszkać? Arek z tego wszystkiego przeglądnął już wszystkie dworki i pałace w Polsce na sprzedaż. Na razie nas nie stać. Ale może kiedyś uda się uzbierać te  14 milionów! :)

Polecam wpaść tu przejeżdżającym. Jeśli będziecie w okolicach Bydgoszczy,  Torunia - naprawdę warto.

niedziela, 6 kwietnia 2014

!

Wiosna,  ludzie wylegają z domów, wszędzie toczy się życie.
Już poczułam pierwszy zapach skoszonej trawy, zjadłam mizerię z polskich (podobno) ogórków i byłam na prawdziwej wiosennej wyprawie.

Katar oczywiście znowu zaliczony, ale  tym razem wspólne chorowanie. No cóż, nie ma to jak być zasmarkanym i to razy dwa! No, a ja przeżyłam prawdziwą traumę - na całą dobę straciłam zmysł zapachu i smaku. Tragedia prawdziwa, kto nie przeżył ten nie wie.  Jedząc rosół czułam się jakbym jadła wodę z solą,  a żel pod prysznic o intensywnym, owocowym zapachu, który zawsze poprawiał humor po prostu nie pachniał...
No, ale wiosna już jest, a to najważniejsze. I już żadnych śniegów i mrozów do wiadomości nie przyjmuję. Planujemy korzystanie z ciepłych mam nadzieję weekendów. Może za tydzień uda się wyruszyć w podróż do pobliskiego Ostromecka. Kusi mnie bardzo wielkanocny jarmark! Zdjęcia przywiozę na pewno o ile się nie wybierzemy jak sójki za morze. Może za jakiś czas pojedziemy pociągiem hen nad ukochane morze, żeby choć przez jeden dzień pochodzić po plaży, powzdychać przy pięknych krajobrazach i poczuć odrobinę beztroski.
A tu święta, majówka coraz bliżej. Jakoś mi nie śpieszno... Od majówki krok tylko do obrony, do końca studiowania. Praca też się sama nie znajdzie.

Miałam też ostatnio coś w rodzaju małego kryzysu życiowego. Co tu robić w życiu? - myślałam i myślę do tej pory. Przeglądam kursy, szkolenia, ale nic mi nie przychodzi do głowy, nic nie wpada w oczy, nie przychodzi eureka. Czuję, że robię zbyt mało, ale nie wiem za co się zabrać. Czekam na olśnienie! Więc i tytułu tej notki nie umieszczałam specjalnego, tylko jeden, wielki wykrzyknik zniecierpliwienia.