Jak mniemam niektórzy studenci zasiedli do nauki. Ja też się staram, co wychodzi z różnym skutkiem.
Jednym ze skutków jest myślenie, co by tu naskrobać na blogu. Napiszę więc o nauce!
Ostatnio pojawiło się nawet pytanie jakie metody wkuwania są najlepsze.
No mogłabym prawić morały: że czytać trzeba, żeby powtarzać na głos, żeby pisać ściągi dla lepszego zapamiętania.
Ja jednak przedstawię sprawę nieco inaczej.
Otóż uważam, że nie trzeba siedzieć sztywno przed podręcznikiem, żeby coś zapamiętać.
Można na przykład umilić sobie ciężki materiał czymś niezwykle lekkim i słodkim. Przetestowałam specjalnie dla was tę metodę.
Należy w tej metodzie porozdzielać partie materiału czymś słodkim i przez nas lubianym. W tym wypadku widzimy mój podręcznik do logiki ( jeśli ktoś ją przerabiał, ten zna moje cierpienie). Sposób bardzo przyjemny. Jednak jest i smutna wiadomość. Skutki uboczne mogą być widoczne na wadze po skończonej sesji :(
Innym przyjemnym pomysłem jest śpiewanie piosenek. Można pokusić się o układanie swoich ballad na temat filozofii, albo przebojów rockowych z motywami historycznymi. Co kto lubi i musi umieć.
Można też skorzystać z gotowych "śpiewających encyklopedii".
A czy wy wiedzieliście wcześniej czym jest Chujten? :) Ja nie wiedziałam, ale pamiętać będę już chyba zawsze.
Może ktoś ma równie przyjemne sposoby na naukę?