sobota, 28 września 2013

Zakatarzona

Tydzień temu stwierdziłam, że o dziwo przez całą wiosnę i calusieńkie wakacje nie dopadło mnie przeziębienie. Jest to nie lada wyczyn dla mojego organizmu.

Teraz siedzę sobie z ogromnym katarem i nauczką, żeby nie chwalić dnia przed zachodem. Zastanawiam się przy okazji jak przeżyję jutrzejszą, studencką przeprowadzkę. Mimo, że zawsze na te przeprowadzki narzekam, to jednak je lubię. Fajnie jest układać, planować, zmęczyć się i potem rozkoszować się swoim małym gniazdkiem.
No tylko, że jutro może być ciężej. Zamiast rozpakowywać walizki pewnie marzyć będę o ciepłym łóżku i aspirynie.

Jak mniemam przeziębienie, które przechodzę zawdzięczam szkole, w której odbywałam praktyki. Dodać do tego jesienną, deszczową aurę i choróbsko murowane. Mam wrażenie, że co  dzieciak to inny wirus.

Praktyk bałam się strasznie. Zwłaszcza ostatnich zajęć, które prowadziłam sama, samiusieńka! No może z małą pomocą. I wiecie co? Już po paru zdaniach stres minął i w połowie lekcji, gdy miałam okazję uspokajać jakiś dwóch nicponi stwierdziłam, że czuję się w tym miejscu fantastycznie.
No i żebyście wiedzieli, jakże wspaniale się poczułam, gdy po zajęciach jeden chłopczyk wręczył mi z dumą... kasztana!
Niestety po jednej 45-minutowej lekcji rozumiem już, że nauczyciele naprawdę mogą bardzo często chorować na struny głosowe. 

Póki co trzymajcie kciuki żebym jutro przeżyła. A najlepiej, to żeby katar już w zupełności minął. Może macie jakieś ekspresowe sposoby?  Tylko nie wyskakujcie z morałami, że leczony trwa tydzień a nieleczony 7 dni.
Ah żeby mieć czarodziejską różdżkę.

wtorek, 17 września 2013

Szanuj zieleń

   U mnie nic ciekawego. Jeżdżę na praktyki i na grzyby. Na przemian. Od zbierania grzybów jestem już uzależniona w stopniu znacznym.
Idę sobie ostatnio więc  lasem, a tu taki widok.


 Cholera jasna mnie bierze jak widzę coś takiego.  Nie jest to jedyne miejsce, w którym zobaczyć można takie przyjemne dla oczu widoku. Sprawcami tego przypadku byli o zgrozo rodzice, bo wśród porozrzucanych klamotów dostrzec można było kolorowe kubeczki z bajkowymi postaciami. 
Dzieciątko najwyraźniej nauczy się, że do lasu to można na spacer, na grzyby i sypnąć sobie zawartością domowego śmietnika. Budżet na tym skorzysta. Ekonomicznie. 
 Może sytuację pogorszyła słynna ustawa śmieciowa. Nie wiem.
Życzę takim delikwentom, żeby spożywali ze smakiem z takich miejsc grzyby, które kupią po promocji w supermarkecie.  Smacznego. 


Mimo, że zbulwersowana, to jednak moim znaleziskiem się pochwalę. Znaleziony przeze mnie. Piękny i zdrowy.  No, pewnie tylko grzybiarz grzybiarza zrozumie, zwłaszcza, że sezon na prawdziwki chyba się kończy. 
Piękny, prawda? :)





poniedziałek, 9 września 2013

Przez palce


Wrzesień zaskoczył mnie swoją obecnością.

Moje ostatnie w życiu wakacje wręcz przeciekają przez palce. Niestety tak to jest z wszystkim co przyjemne.

Skończyły się upały, letnie wyjazdy. Nagle wyskoczyły sprawy do załatwienia, jakieś drobne prace, no i praktyki. Raz, dwa i czeka mnie myślenie o przeprowadzce do studenckiego gniazdka.

Jedynym pocieszeniem najbliższych, ponoć chłodniejszych dni jest moje ulubione grzybobranie.

Parę konkursów też udało się wygrać. Ostatnia zdobycz: wyprawka makaronowa, która zapełni nieco nasze studenckie szafki. Tylko wena obecnie jakby mniejsza. Może to ta zbliżająca się jesień?