sobota, 21 czerwca 2014

Pracowicie

Ostatnie dwa tygodnie upłynęły pracowicie. Moje imię już na dłuższy okres zagościło w grafiku zmian i przeszłam pierwsze chrzty bojowe. Pierwsze prowadzone przeze mnie urodzinki były przecudowne, nic dziwnego skoro były to bystre, rezolutne 9-latki, chętne do współpracy, a po imprezie przytulające i dziękujące ze fajną zabawę, aż ciepło się robiło na duszy. Potem bez zapowiedzi grupa rozbieganych 4-latków. Myślałam, że te rozkrzyczane maluchy to już najtrudniejsze, co mnie spotkało, a tu czeka mnie w środę gromadka 3-latków. Może nie będzie tak źle, ale trochę obawiam się spotkania 3 stopnia, bo do tej pory niewiele miałam do czynienia z takimi maluszkami. 

Zawsze przed podjęciem nowej pracy człowiek trochę się boi. Nic fajnego przecież zmuszać się wstać rano z łóżka, żeby pójść do miejsca, którego się nie lubi, w którym cię nie akceptują, gdzie źle się czujesz. 
Póki co moje nowe zajęcie sprawia mi  przyjemność, nie jest nudno, obawy moje więc rozwiane, ściśnięty żołądek coraz rzadziej. Mam czas, żeby usiąść z książką gdy zdarzają się spokojne chwile, ale są i momenty kiedy pochłania mnie zabawa i czuję się jakbym znowu była dzieckiem. A jakie potem mam zakwasy! :)

Pracowite dni za mną i przede mną. Magisterka już prawie w drukowaniu, już prawie oddana. Przede mną dwa tygodnie nauki, wkuwania, czytania i obrona. Najważniejsze - kreacja na obronę już wisi w szafie. Przecież pani magister musi jakoś wyglądać, nie? 
W międzyczasie nieśmiertelne transkrypcje wspomagają budżet. 
W wakacje będę słomiana wdową, ale jakoś wytrzymamy. Mimo, że lato będzie w głównej mierze przepracowane ( no cóż, już nie będę studentką :-( ), to prześladuje mnie wizja choćby dwóch dni nad morzem i wpatrywania się w nocny horyzont ramię w ramię z Nim. I choćby nie wiem co, będę musiała to spełnić. 


czwartek, 5 czerwca 2014

Nareszcie zmiany!

Piszę w emocjach, bo potem opadną i już nie będzie tego uroku.
Mam pracę!
Może nie jakąś najlepiej płatną i nie etat jak sobie można byłoby wymarzyć, ale brakowało mi zaczepienia takiego stałego. Jakiegokolwiek zaczepienia tak naprawdę.
No i oderwana od zawodu nie będę, bo praca z dzieciaczkami.
Cieszę się tym bardziej, iż myślałam, że nie poszło mi na rozmowie zupełnie, a tu dziś telefon i uśmiech od ucha do ucha.  I zaczynam, a jakże - od poniedziałku.
Trzymajcie kciuki, bo to na razie pewnie tylko rozgrzewka,  ale mam nadzieję, że się rozpędzę.
Pozdrawiam :)