poniedziałek, 22 lipca 2013

I'm in love

Długo się zastanawiałam, czy napisać coś o sławnej ostatnio rekonstrukcji " historycznej". Gardło podczas jej oglądania miałam ściśnięte, emocje grały dużą rolę, bo wydarzenia te zabrały i skrzywdziły także członków mojej rodziny.
Potraktuję to jednak milczeniem...

Zresztą ostatnie dni jak najbardziej pozytywne.
Na skórze czuć delikatne muskanie słońca.
Gdzieś w oddali pachną grillujące się szaszłyki.
W rękach zimne, smaczne, regionalne piwka.
A ja?
A ja w Jego objęciach.
 


Chcę jeszcze!
No i ta perspektywa Bałtyku ( mam nadzieję ciepłego!).

Magisterka nadal odczuwa niedomiar mojej uwagi.
I jakoś wcale się tym nie martwię :)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Sportowo-niesportowo

 Już jakiś czas temu pisałam, że czekam na wyniki pewnego konkursu pachnącego sportem. Nie myślcie sobie jednak , że brałam udział w wyścigach czy meczach.
Tym razem w rywalizacji brała udział moja intuicja.
  Nie wiecie jeszcze o mnie tego, że jestem fanką mojej rodzimej, włocławskiej koszykówki.

W tamtym roku po raz pierwszy zarejestrowałam się na stronie Typ na Anwil, na której przez cały sezon należy typować wyniki drużyny. Najlepsi typerzy zostają wyróżnieni.

No i stało się. Cierpliwe typowanie i odrobina szczęścia zaowocowały drugim miejscem( choć byłam naprawdę bliska tego najwyższego stopnia podium).  O wygranej wiedziałam już dawno, ale ostateczne formalności dokonały się w piątek. Miałam przyjemność uczestniczenia w bardzo miłym spotkaniu i wręczeniu nagród. To ja z moimi trofeami: 

O wręczeniu nagród można też poczytać na stronie: www.wtkanwil.com.pl

 Zachęcam wszystkim amatorów i nie amatorów sportu do sprawdzenia się w takich przedsięwzięciach. Zabawa jest przednia, czasem można poczuć żyłkę rywalizacji i odrobinę adrenaliny. Nic się nie traci, można tylko zyskać. 
Ja sama jestem przeciwna hazardowi, więc bukmacherów też omijam szerokim łukiem. Tu za to mogłam się  wyszaleć.
No i opłacało się. I ta duma, że pokonałam kilka setek facetów... :)


niedziela, 7 lipca 2013

Leniwie

Leniwy tydzień w domu.
Na powitanie uśmiechała się do mnie cała półka kosmetyków, które w poprzednim miesiącu udało mi się wygrać. Chyba otworzę jakąś drogerię.

 Jak pisałam dni mijają leniwie. Szukam jakiegoś twórczego zajęcia i za nic w świecie nie chce mi się brać za pracę magisterską, która cierpliwie czeka na moje zainteresowanie.
Póki co inne zajęcia zaprząta moją głowę i ręce.
Mam tylko nadzieję, że do końca wakacji uda mi się złożyć 2000 elementów. 
Poza tym u mnie informacje rodem z sezonu ogórkowego: opaliłam sobie plecy w połowie, nóg nie opaliłam w ogóle, planuję za to wyjazd nad jakże ciepły i słoneczny Bałtyk.  Chucham i dmucham na szczęście, żeby pogoda nam dopisała. Mile widziane pocieszenia, że widzieliście prognozę długoterminową i koniec lipca ma być  cieplutki.