czwartek, 13 marca 2014

A jednak!

A jednak jest wiosna! Choć po ubiegłorocznych wydarzeniach pogodowych nadal węszę nosem choć kapkę śniegu,  powoli chowam zimowe rzeczy.

Wiosna również na naszym parapecie, co można zaobserwować na blogu mego Ukochanego:


Będziemy mieli sałatkę, rukolę, roszponkę i świeży szczypiorek a do tego ogromną radość z patrzenia jak to wszystko rośnie. Już dzisiaj poranek był pełen uśmiechu gdy zobaczyłam kiełkujące roślinki. Może właśnie dlatego, że takie widoki mamy w swoim pokoju tą wiosnę wreszcie zaczęłam czuć.

Więc niech tak będzie coraz cieplej, coraz zieleniej i kataru niech też będzie mniej. Byle do przodu.


piątek, 7 marca 2014

Jestem!


Jestem! Żyję!
Żyję i co więcej zaliczam małe postępy.
Rozdział teoretyczny tworzy się w bólach ale pierwsze stronice wysłane do krytyki.

Od listopada trzymałam kciuki ( trochę długo) i udało się. Dostałam od mej szacownej uczelni pierwszy i ostatni raz w życiu stypendium naukowe. Fakt, że wywalczyłam odwołaniem, ale wywalczyłam i to się liczy. Moje postanowienie wyrwania jak najwięcej kasy z kochanej uczelni powiodło się i teraz czekam na przelew na moje wybiedzone, studenckie konto.

CV do wymarzonej pracy jeszcze nie powstało, ale jest gdzieś z tyłu głowy. Jak mam jednak zrobić piękne, oszałamiające zdjęcie do niego skoro mam permanentny katar?!
Katar mam ciągle z małymi przerwami. Może to alergia, może nie. Lekarzem nie jestem, a do lekarza daleko.

Poza tym w pracy mam same wkurzające i dołujące zlecenia. Bardzo ciężko jest czasem przelewać na papier słowa osób, z którymi się nie zgadzamy, z którymi chcielibyśmy choć odrobinę się skonfrontować. Uczę się cierpliwości.

Katar, wiosny nie ma - bo co to za wiosna?  Chętnie zrobiłabym coś twórczego, coś wymyśliła, nad czymś się skupiła, ale póki co mam tylko ochotę pisać odę do zapchanego nosa. Nic tylko paść na łóżko. I tak też za moment zrobię.

Dobranoc.