poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zawieszenie

No i zdarzyła się dłuższa nieobecność. Wszystko spowodowane jakimś choróbskiem. Od tygodnia więc siedzę i denerwuję się a to na choróbsko, a to na jakieś nadchodzące zaliczenie.
Na szczęście powoli dochodzę do siebie, dwa kolokwia zaliczone, a przede mną ostatnie dwa egzaminy, przed którymi zgrzytam zębami. Łatwo nie będzie.

Z pracą różnie. Raz jest, raz nie ma, choć podobno ma być niedługo lepiej, zobaczymy.

Wizyta w operze również była. Zdjęcia sprzed wyjścia wyszły niewyraźne, więc nie mam co wstawiać. Może to przez pośpiech żeby zdążyć na autobus, a może przez moje już wtedy niewyraźne samopoczucie. :)
Poza tym prawie wszystko na plus. Rozczarował mnie trochę budynek opery. Okazała Opera Nova w Bydgoszczy w środku nie skrywała żadnych artystycznych tajemnic. Pamiętam wizytę w filharmonii, gdzie korytarze, foyer wypełnione były obrazami, rzeźbami. Obcowało się ze sztuką, podczas spacerowania i pogawędki można było zawiesić na czymś oko, usiąść w gustownym meblu.
Opera zaś zachowuje nowoczesny i surowy wygląd. Obejrzeć można jedynie stroje wykorzystywane w sztukach. W centrum znajduje się barek, w którym nawet nie pachnie świeżo mieloną kawą. Większość odwiedzających i tak decyduje się na drogie alkohole i ekstrawaganckie napoje.
Ludzie też trochę rozczarowali. O spóźnianiu się nie wspomnę bo to zjawisko irytuje mnie zawsze i wszędzie jako cholerycznie punktualną.
Miałam to nieszczęście siedzieć przed duszącą się od kaszlu panią. Akustyka w sali bardzo dobra, więc rozchodziło się to wszędzie. Wiem, że może to akurat odruch fizjologiczny, ale ja też smarkająca i kichająca, nafaszerowana lekami starałam się być jak najciszej.

Poza tym widowisko było cudowne. Od momentu kiedy odsłoniła się scena, po chwilę gdy opadała czerwona kurtyna siedziałam zafascynowana wpatrując się w to co działo się na scenie. To jest zupełnie inny świat. Podziw dla aktorów, śpiewaków, którzy potrafią wyczyniać takie rzeczy z głosem.
Niesamowity świat... Piękne stroje, garderoby, kwiaty od wielbicieli. Szkoda, że nie dostałam w darze operowego głosu. :)

Planujemy już kolejne odwiedziny kultury. Może teraz dla odmiany filharmonia. Póki co jesteśmy w zawieszeniu, wiadomo -sesja.

A byłbym zapomniała. Uczelnia w ostatnim semestrze mojej nauki obdarowała mnie planem zajęć wymarzonym - zajęcia będę miała tylko we wtorki. Skaczę z radości i zacieram ręce. Zaczynam szukać pracy! Zapału mam pewnie więcej niż bydgoskie realia dadzą radę udźwignąć, ale pożyjemy zobaczymy.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Czas start.

Jak to zwykle bywa po tym jak ponarzekałam sobie na zapracowany styczeń los spłatał figla. Pracy nie ma. Zleceń nie ma. Jakaś dziwna posucha zapanowała chyba na rynku transkrypcji. Na razie mi to na rękę bo właśnie zaczynam sesję. Zobaczymy co będzie później. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiała szukać jakiejś innej dorywczej posadki. Taki to niestety urok pracy na umowę zlecenie.

Na uczelni startuję jutro i jak burza zamierzam zaliczyć pierwsze kolokwium.

A w niedzielę wymarzony wieczór w operze. Kreacja specjalnie na tą okazję zakupiona wisi już w szafie. Zdjęcia i relacja niewykluczone - to już będzie taka mała tradycja po wizycie w  filharmonii. :)

Teraz czas na ostatnią powtórkę materiału i pozostało śnić o meandrach resocjalizacji. Życzcie mi więc przyjemnych snów.
Dobranoc! :)

środa, 1 stycznia 2014

Oby lepiej

Jeśli cały rok taki jak pierwszy stycznia to cały przyszły będę sprzątać, jeść, pracować i zmagać się z problemami technicznymi. Mam jednak nadzieję na nieco inne plany :)

Wolne błysnęło mi tylko przed oczami, zanęciło zmysły i skończyło się. Przepełnione katarem i mękami nad notatkami. Teraz znów trzeba będzie kraść wolne chwile, ale ja już jestem w tym mistrzem:)
 Snuję plany, tym razem noworoczne, bardziej osiągalne. Nad zdobyciem magistra nawet specjalnie się nie zatrzymuję. Nie przyjmuję innej opcji, po prostu trzeba. Bardziej kombinuję nad zdobyciem zatrudnienia.
Parę kilo w dół też bym chciała i dopisuję takie twarde postanowienie.  Za cel ustanawiam też zdobycie małego, nie własnego, ale samodzielnego kącika do mieszkania.
Nosić więcej sukienek, częściej się uśmiechać, pisać w konkursach, znowu poczuć żyłkę rywalizacji, raz w miesiącu odwiedzić basen, ale i znaleźć chwilę na upieczenie pysznego ciacha.
Rozliczajcie mnie  z tego bez skrupułów:)

Starego roku nie wspominam i nie podsumowuję. Po co taplać się w myślach, zawiłościach, dawnych wydarzeniach. Co błędów popełniłam, to popełniłam, ( ale się nauczyłam) co się zdarzyło, to się zdarzyło. Przyszły rok i tak musi być lepszy. I koniec.

Jak sobie obiecuję tak i robię. Kończę z wielkim uśmiechem na twarzy - uśmiecham się do was i życzę  wam tego czego sobie życzycie.

:)