piątek, 29 sierpnia 2014

Wszystko co dobre.



Wszystko co dobre szybko się kończy. Skończyło się więc te kilka niezwykle przyjemnych dni nad morzem.
Pogoda może nas nie rozpieściła, ale nie rozczarowała. Ani grama deszczu ( no prawie ) nie zepsuło nam wylegiwania się na wybrzeżu.
Atrakcji było pod dostatkiem. Zdobycie Rozewia i 16 kilometrów przebytych plażą muskając stopami zimne fale. Pierwszy raz w życiu jedzona aromatyczna zupa rybna. Trochę adrenaliny pośród ogromnych, morskich fal i zejście z pokładu statku przemoczonym do suchej nitki. Wpatrywanie się w morze nocą zakłócane trochę przez niezbyt urokliwe lampiony.  Dużo pięknych widoków i zapach morza, ryb, spokoju.
Udało nam się oprzeć fali kiczowatych stoisk i przeżyć ten krótki urlop tak jak chcemy.
Na talerzu w domu pachnie jeszcze wędzona ryba.
Wspomnienia wyjazdu przetrwają dłużej, na oglądanych zdjęciach będą rozniecać apetyty na więcej. Może za rok?

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Na szóstkę!







To było sześć lat temu. Kiedy to było?
Rok za rokiem mija nam w oszałamiającym tempie. Ile się zmieniło, jak my się zmieniliśmy, to wiemy tylko my. Jedno się nie zmieniło - jesteśmy razem i ręka w rękę, noga w nogę maszerujemy przez świat.
No i wpatrujemy się nadal w jeden punkt, obserwujemy odległy, tajemniczy horyzont. Może dostrzeżemy, co nam niesie życie...? :)

piątek, 15 sierpnia 2014

Gdzie jestem?

Długo mnie nie było.
A gdzie bywam?
Poranki, wieczory w pracy. Słucham dziecięcych fantazji, ocieram łzy, pomagam dmuchać w urodzinowe świeczki.
Od czasu do czasu pod palcami stukającymi w klawisze tworzą się kolejne, wielostronicowe zlecenia.
W wolnym czasie nabieram sił, planuję, stawiam sobie wyzwania, cele, zaczynam szukać bardziej stabilnej pracy. Trudno jest.
Wolne chwile łapię jak mogę, mijają o wiele szybciej niż przepracowane godziny.
Czasem uspokaja stukot pociągu.
Szybki grill. Parę spotkań rodzinnych. Trochę zieleni, trochę miasta. Leżenie do góry brzuchem też musi być.
A potem trzeba wracać.
I tym sposobem jedni zaczynają weekend, ja swój weekend kończę. Odpoczywajcie więc za mnie.

Mam jednak cel, przetrwam.  Jeszcze trochę i upragnione kilka dni nad morzem wreszcie nadejdą. Nie musi być fenomenalnej pogody. Trochę błogiego lenistwa, morskie fale i ukochany przy boku będą wystarczające. Gwieździste niebo, kieliszek wina i świętowanie kolejnej już naszej rocznicy też jest przewidziane.

Myślę, myślę, myślę...