piątek, 7 marca 2014
Jestem!
Jestem! Żyję!
Żyję i co więcej zaliczam małe postępy.
Rozdział teoretyczny tworzy się w bólach ale pierwsze stronice wysłane do krytyki.
Od listopada trzymałam kciuki ( trochę długo) i udało się. Dostałam od mej szacownej uczelni pierwszy i ostatni raz w życiu stypendium naukowe. Fakt, że wywalczyłam odwołaniem, ale wywalczyłam i to się liczy. Moje postanowienie wyrwania jak najwięcej kasy z kochanej uczelni powiodło się i teraz czekam na przelew na moje wybiedzone, studenckie konto.
CV do wymarzonej pracy jeszcze nie powstało, ale jest gdzieś z tyłu głowy. Jak mam jednak zrobić piękne, oszałamiające zdjęcie do niego skoro mam permanentny katar?!
Katar mam ciągle z małymi przerwami. Może to alergia, może nie. Lekarzem nie jestem, a do lekarza daleko.
Poza tym w pracy mam same wkurzające i dołujące zlecenia. Bardzo ciężko jest czasem przelewać na papier słowa osób, z którymi się nie zgadzamy, z którymi chcielibyśmy choć odrobinę się skonfrontować. Uczę się cierpliwości.
Katar, wiosny nie ma - bo co to za wiosna? Chętnie zrobiłabym coś twórczego, coś wymyśliła, nad czymś się skupiła, ale póki co mam tylko ochotę pisać odę do zapchanego nosa. Nic tylko paść na łóżko. I tak też za moment zrobię.
Dobranoc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Sporo osób teraz choruje, więc nie jesteś sama:) To tak na pocieszenie:D
OdpowiedzUsuńA poza tym gratuluję stypendium:) Po tylu latach- należy się:D