piątek, 29 sierpnia 2014

Wszystko co dobre.



Wszystko co dobre szybko się kończy. Skończyło się więc te kilka niezwykle przyjemnych dni nad morzem.
Pogoda może nas nie rozpieściła, ale nie rozczarowała. Ani grama deszczu ( no prawie ) nie zepsuło nam wylegiwania się na wybrzeżu.
Atrakcji było pod dostatkiem. Zdobycie Rozewia i 16 kilometrów przebytych plażą muskając stopami zimne fale. Pierwszy raz w życiu jedzona aromatyczna zupa rybna. Trochę adrenaliny pośród ogromnych, morskich fal i zejście z pokładu statku przemoczonym do suchej nitki. Wpatrywanie się w morze nocą zakłócane trochę przez niezbyt urokliwe lampiony.  Dużo pięknych widoków i zapach morza, ryb, spokoju.
Udało nam się oprzeć fali kiczowatych stoisk i przeżyć ten krótki urlop tak jak chcemy.
Na talerzu w domu pachnie jeszcze wędzona ryba.
Wspomnienia wyjazdu przetrwają dłużej, na oglądanych zdjęciach będą rozniecać apetyty na więcej. Może za rok?

3 komentarze:

  1. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam nad naszym Bałtykiem:( Na pewno ma swój niepowtarzalny klimat. Może kiedyś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam polskie morze, bo tylko takie znam, ale uwielbiłam Gdańsk i spędzałam tam wakacje swojego życia co roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kobietawbarwachjesieni:
    Kiedys lubilam jeździć nad morze, w góry. Dzis najlepiej mi w domu. Serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń