wtorek, 18 listopada 2014

Wyczerpanie.

Nie mam sił.
Nigdy więcej wyborów samorządowych. To rozrywka dla masochistów, na pewno nie dla mnie.
Ponad doba pracy bez snu, dużo nerwów i stresu. Powrót do domu przed ósmą rano. Liczenie, niezgodności, liczenie, mężowie zaufania patrzący na ręce, leczenie, niezgodności, liczenie.
Druga połowa pracy członka komisji naprawdę była męcząca i przysłoniła przyjemności części pierwszej.
Praca od 7 do 21 była czystą przyjemnością. Kontakt z ludźmi, uśmiechy, ale i powaga towarzysząca wypełnianiu patriotycznego obowiązku. Trochę się czułam tym funkcjonariuszem państwowym, czułam odpowiedzialność ale i dumę.
Potem było nieco gorzej.Dodajmy do tego wspaniały system, który odrzucał, odrzucał, odrzucał.
Mam mieszane uczucia. Nie tak to powinno wyglądać Wszystko powinno działać już dawno, być przetestowane. Przecież w niektórych wypadkach liczył się naprawdę każdy głos. Ale było minęło.

Przed nami kolejna tura za dwa tygodnie. Na szczęście już lżej, mniej, krócej.
A na dworze coraz zimnej, mroźniej, ciemniej.
W sercu bardzo, bardzo gorąco. :)

2 komentarze:

  1. Nowe doświadczenia zawsze się przydają, więc myślę, że satysfakcja jest:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj, niezłe wyzwanie miałaś. Ale przetrwałaś :-)

    OdpowiedzUsuń