Dni mijają mi z turbo przyśpieszeniem. Albo siedzę na uczelni, albo przed komputerem i pracuję. Tak! Pracuję, próbując dorobić sobie do studenckiego budżeciku. Mimo moich obaw, chyba nie jest ze mną tak źle, skoro szefowa daje coraz to nowe zlecenia. A może po prostu za mało chętnych jest na taką "czarną robotę" żeby wybrzydzać w pracownikach.
W każdym razie teraz godzinami siedzę i piszę. Przepisuję w zasadzie, a że stukać w klawisze lubię, to syndrom wypalenia zawodowego tak szybko mnie nie złapie.
Codziennie jednak muszę dopiąć swój plan dnia na ostatni guzik. No bo zdążyć muszę i wyrobić się z pracą, i napisać magisterkę i zrobić coś na uczelnię i czas znaleźć na różne, przyziemne czynności.
W takim pędzie człowiek docenia wolne chwile. Nawet zwykłe wyjście do sklepu jest jakże przyjemnym oderwaniem od obowiązków.
A i napisanie notki na bloga to też przyjemna odmiana. Tylko na moje ukochane zmagania konkursowe czasu mniej. Ale może coś wygospodaruję!
Miłych, jesiennych dni Kochani! I oby nie deszczowych.
Co, to za praca? :-)
OdpowiedzUsuńSporządzam transkrypcje, to znaczy przepisuję nagrania wywiadów, rozmów itp. Jest fajnie, o ile lubi się pisać :)
OdpowiedzUsuń