sobota, 15 czerwca 2013

Miłośnicy kina

W jakim celu idzie przeciętny człek do kina?

Mam wrażenie, że po to, aby otworzyć sobie wielką, szeleszczącą paczkę chipsów i zagłuszać sobie i innym dialogi i muzykę. Warto do tego otworzyć puchę piwa, aby dostarczyć zebranym odpowiednich wrażeń zapachowych, a potem pochodzić sobie parę razy do toalety. Aby urozmaicić sobie czas ( no bo przecież film nie zając, nie ucieknie) można popisać sms-ki świecąc przy tym po oczach sąsiadom. Potem jeszcze zostało ocenić film na dwóję, bo nic się nie zrozumiało, no i weekendowy wypad do kina mamy za sobą.

Nienawidzę kultury centr handlowych. Egoizm, brak szacunku, wszechobecny luuuuz. Na szczęście Bóg mnie jeszcze nie pokarał czerpaniem przyjemności ze spożywania posiłków w molochach, siedząc  i jedząc na plastikach i gapienia się na innych ludzi jak spożywają  swoje fast-foody.
Niedzielni tatusiowie próbujący zrekompensować tygodniowe braki, małolaty, które wszędzie gdzie się  da siorbią coca-colę, a pośród tego eleganckie damulki po zakupach w drogich butikach, spożywają dietetyczne sałatki - z tych droższych fast-foodów.
Mieszanka wybuchowa.
Od tej pory postanawiam robić zakupy w poniedziałki przedpołudniem. Chociaż nie raz już widziałam ustawiający się tłumek klientów przed wejściem do galerii, przed 9 rano. Hm?

Królestwo oddam za małe, studyjne kino, gdzie przychodzić będą ludzie po to, żeby oglądać.
Bo to się robi w kinie - ogląda. No chyba, że nie mam racji?

4 komentarze:

  1. *centrów! :P Wybacz :)

    Przyznam, że aż takiego braku kultury w multipleksach nie widziałam jeszcze, ale wierzę, że to możliwe - niestety.
    Zresztą, ja rzadko w centrach handlowych bywam, jakoś mi zawsze nie po drodze. Może to dlatego, że rzadko zakupy ciuchowe robię...?
    Nie ma studyjnego kina w Bydgoszczy? W Szczecinie jest cudowne Kino Pionier, co prawda byłam tylko raz i to nie w głównej sali, ale we wspaniałej, jedynej w swoim rodzaju Kiniarni - można tam napić się piwa, ale i kawy, herbaty; można zjeść jakieś ciacho i oglądać film siedząc przy stolikach; co więcej: grają tam czasem filmy nieme z akompaniamentem pianina na żywo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, cały czas pracuję nad swoimi kompetencjami językowymi :(
      Jest jest takie miejsce. Niestety brak czasu pozwala póki co tylko na wyskoczenie tuż obok, do sieciówki. Więc jak tylko skończy się sesja, nawiedzamy tamto miejsce.
      Ale dochodzą mnie słuchy, że kilka takich kin studyjnych w moim regionie już zlikwidowano bo nie było na nie popytu, więc ciekawe jak długo jeszcze reszta pociągnie...

      Usuń
  2. To fakt - z kinami studyjnymi jest coraz gorzej... Ja mam to szczęście, że mieszkam w Katowicach, gdzie mamy aż trzy kina studyjne, które zostały razem podpięte pod Instytut Filmowy i dzięki temu wszystkie jeszcze funkcjonują (odpukać w malowany mdf) i w dodatku mają fantastyczne zniżki, np. w poniedziałki bilet kosztuje tylko 10 PLN-ów :-) A multipleksy? O zgrozo! Nie bywam, szanuję swoje nerwy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to nazywam marketami kinowymi - nie znoszę i unikam jak mogę. W mieście O. jest jedno niezależne kino, ale różne bywały już jego losy, na razie funkcjonuje. Dzięki niemu poznałam np. współczesne kino czeskie - POLECAM! (Czasami czeskie filmy można znaleźć w wypożyczalni DVD)

    OdpowiedzUsuń