Lekko odurzona winem obejrzałam przed chwilą " Miłość" M. Haneke. I teraz dla odmiany jestem lekko odurzona filmem. I choć ziewnęłam czasem, to czasu za straconego nie uważam.
Bez lukrowanych scen, bez pięknych młodych panien i przystojnych kawalerów, bez fikuśnej fabuły z happy endem też można pokazać uczucie.
I to jakie...
Jak powiedziała moja mama każdy młody człowiek powinien to obejrzeć.
No cóż, mnie też mam nadzieję czas kiedyś przyprószy siwym włosem. I chciałabym mieć wtedy, tak jak i dziś oparcie. Silne ramię gdzieś obok, wsparcie w każdej możliwej sytuacji. Gdy będę chora i zasmarkana, ale też wtedy gdy będę miała ogromny problem.
Chcę oglądać za kilkadziesiąt lat swoje zdjęcia i tak jak bohaterka filmu patrzeć na swoje długie i piękne życie.
No to czas ten album życia zapełniać, prawda? Bo czas pędzi i gna i przecieka przez palce. Ale to już temat na inne rozmyślania.
Więc żeby tego czasu nie marnować uciekam prosto w ramiona mojego mężczyzny.
Tak po prostu. Ot tak, cieszyć się.
Też oglądałam. Niesamowity, prawda? Jeden z tych, po którym siedzi się w ciszy przez jakiś czas...
OdpowiedzUsuńOgromnie trudno odnaleźć człowieka na życie. Jest to jednak możliwe! :)
OdpowiedzUsuń