poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Nowa era młodzieży

Wiem, wiem, że już za czasów Sokratesa narzekano na ówczesną młodzież, kompletnie jej nie rozumiano, obawiano się o przyszłość państw i narodów. " Co z nich wyrośnie" - powiadano z rezygnacją.
Ja będąc jeszcze młodszą niż jestem osóbką obiecałam sobie, że zawsze młodzież będę rozumieć no i oczywiście swoje dzieci w duchu tego ponad pokoleniowego zrozumienia wychowywać będę.

Stoję jednak niedawno  na przystanku wpatrując się w licznie zgromadzonych ludzi. Dostrzegam grupkę dziewczynek, nazwać ich inaczej nie mogę. Dziewczynek po prostu, ledwo wyrośniętych od ziemi, dopiero co do szkoły wyprawionych, gdzieś 8-10 lat na oko. Jedna z nich jednak się  wyróżniała. Nie wzrostem czy obwodem brzucha ale swoim pięknym ubrankiem, wyjętym jakby z paryskiego journala. Włoski pięknie falowane, opadały na idealnie skrojony płaszczyk podkreślający wdzięki dziewczęcia. Nie wiedziałam nawet, że 10 latka może mieć taką talię. Torebka rzecz jasna markowa, trochę kosztować musiała. Na ustkach połyskiwała subtelnie czerwona szminka. Gdy wyciągnęła swój supernowoczesny telefon zawstydziłam się spoglądając na mojego już zużytego smartfona.

I stwierdziłam wtedy, że moje postanowienie o wiecznym rozumieniu młodszych ode mnie legło w gruzach. Ja w tym wieku raczej na pewno marzyłam o tornistrze z bajkowymi postaciami  a malowanie szminką i innymi kosmetykami mamy odbywało się tylko przed lustrem, jako zabawa w księżniczkę.
A szkoda, myślałam, że jako młoda pani pedagog, pójdę do jakiejś placówki i będę rozumieć się z dzieciakami -  przecież ja sama stosunkowo niedawno chodziłam do szkoły.
Tymczasem będę musiała się uczyć wszystkiego od początku. Począwszy od kultury i języka dzieciaków po zbyt wyrozumiałych i pozwalających na wszystko rodziców.
I chyba, że każdy z nas stanie przed taka ścianą lub jakieś miłe dziecko uświadomi, że my już niczego nie rozumiemy, nie czaimy, nie kumamy bazy, a w ogóle to jesteśmy stare pryki. Taka kolej rzeczy.

3 komentarze:

  1. Znam ten ból. Ciekawe, co będziemy mówić na dzieciaki mając 40 lat? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świat się zmienia bardzo szybko i nie chce się zatrzymać. Sama widzę po sobie, że kiedyś bardziej za nim nadążałam np. w kwestiach technicznych. Może to my się starzejemy?
    To, że dziecko wygląda jak lalunia zależy od rodziców. Wyobraź sobie, jakimi wartościami muszą się oni kierować skoro pozwalają na to?
    Jako młoda pani pedagog zetkniesz się też z rodzicami tychże dzieci i to dopiero dla Ciebie będzie szok. Wielu nauczycieli narzeka, nie na same dzieci, ale na ich rodziców, którzy mają przekonanie o wyjątkowości swojego dziecka i próbują wywierać presję na nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w wielu kwestiach obiecałam sobie, że nie będę postępować tak jak moi rodzice. I im jestem starsza tym częściej się łapię, że zachowuje się w jednych sytuacjach zupełnie jak moja mama, a w innych jak tata ;) Pozostaje jeszcze kilka kwestii, w których (przynajmniej tak mi się wydaje :) mam całkowicie odmienne od rodziców zdanie, ale kto wie, może w przyszłości stanę się "kompletnym mixem" zachować moich rodziców :D

    OdpowiedzUsuń